Jak rozmawiać z dzieckiem o zdrowiu psychicznym? Wskazówki dla każdego rodzica

2023-05-10 11:56

Rozmowa z dzieckiem o emocjach przeraża wielu rodziców, a dla innych jest nie lada wyzwaniem. Niektórzy z nich nadal zdrowie psychiczne postrzegają za mniej istotne niż zdrowie fizyczne. Lecz bez zdrowia psychicznego nie można mówić o zdrowiu, a pomijanie tego tematu w rozmowach z pociechą, może tylko wyrządzić krzywdę rozwijającemu się młodemu człowiekowi, który stanie się kiedyś dorosłym.

Jak rozmawiać z dzieckiem o zdrowiu psychicznym? Wskazówki dla każdego rodzica
Autor: Getty Images Jak rozmawiać z dzieckiem o zdrowiu psychicznym? Wskazówki dla każdego rodzica

Spis treści

  1. Kiedy zacząć rozmawiać z dzieckiem o zdrowiu psychicznym
  2. Małe dzieci obserwują i naśladują
  3. Nie bądź "wujkiem dobra rada"
  4. Czerwone flagi w zachowaniu dzieci, których nie można przegapić
  5. Rodzic, który sam nie potrafi regulować emocji, nie da dobrego przykładu
  6. Bezstresowe wychowanie jest złe?

Od urodzenia rodzice intuicyjnie zastanawiają się nad fizycznym zdrowiem dzieci. Czy boli je brzuch, czy mają gorączkę, co jest tego przyczyną? Kiedy pociecha rośnie, to znowu aspekty fizyczne wiodą prym w sprawie zdrowia dziecka, a zdrowie psychiczne, które opiera się na regulowaniu emocji, jest gdzieś obok.

- Bardzo wielu emocjonalnych problemów nie przekładamy na fizyczne objawy, które przecież są całkowicie naturalne. Kiedy dziecko płacze, to nie pytamy, jak się czuje, czy jest zdenerwowane, sfrustrowane, tylko zakładamy, że jest zmęczone. Albo co gorsza mówimy: "brzydko się zachowujesz", "mama nie lubi, jak płaczesz", "ale masz brzydką buzię, taką zapłakaną". Nie nazywamy tych emocji, nie staramy się zrozumieć, o co chodzi w przeciwieństwie do symptomów fizycznych. W ich przypadku zależy nam na jak najszybszym poznaniu przyczyny problemu – podkreśla psychiatra dziecięcy lek. Agata Misera.

Dzieci otrzymują wychowanie z wielu różnych miejsc, a nie tylko od rodziców. Żłobek, przedszkole, szkoła, dziadkowie, ale jak zaznacza ekspertka, to opiekunowie są organem dowodzącym. – To na rodzicu spoczywa zainteresowanie się tymi wszystkimi obszarami, w jakich działa dziecko. Ale nie pytając: "jak było w szkole?", bo wtedy najpewniej uzyskamy odpowiedź "fajnie" albo "niefajnie" i nic dalej nie wiemy – dodaje lekarka.

Na opiekunach spoczywa obowiązek regularnych rozmów, ale nie tylko z dziećmi, lecz również z nauczycielami, wychowawcami, paniami w przedszkolu, by wiedzieć, czy temat zdrowia psychicznego jest gdziekolwiek poruszany. - Nie należy tego robić natrętnie, tylko aktywnie uczestniczyć w rozwoju emocjonalnym pociechy – radzi specjalistka.

Poradnik Zdrowie: kiedy iść do psychiatry?

Kiedy zacząć rozmawiać z dzieckiem o zdrowiu psychicznym

Na to pytanie jest tylko jedna dobra odpowiedź, czyli - od samego początku. - Mówienie o emocjach i uczuciach daje dzieciom instrument do lepszego rozumienia siebie i otaczającego je świata. Jeśli mają ten instrument, wiedzą, co się z nimi dzieje, potrafią nazywać emocje, które nie są dla nich zagadką, targającą życiem dziecka, potem nastolatka, kończąc na dorosłym – wyjaśnia lek. Misera.

- Co ważne, nigdy nie jest za wcześnie, żeby w zabawę czy codzienne czynności wplatać nazywanie emocji i wspólnie szukać sposobów, jak je okiełznać. Dzięki temu temat zdrowia psychicznego już od najmłodszych lat jest dzieciom bliski, a rozmawianie o swoich odczuciach, staje się zupełnie naturalne – dodaje ekspertka.

Zdaniem specjalistki samo nazwanie emocji, daje pewną kontrolę nad tym, co się dzieje. Dzięki temu tworzą się mechanizmy, które pomagają dziecku łatwiej funkcjonować i radzić sobie z problemami.

– Oczywiście istnieją różne czynniki ryzyka zachorowania na choroby psychiczne, którym nie da się zapobiec, ale nie można zapominać o tym, że świadomość własnych emocji i uczuć, nawet jeśli nie uchroni dziecka przed rozwojem zaburzeń zachowania, to ułatwia np. proszenie o wsparcie w sytuacjach kryzysowych, a to z kolei umożliwia szybką i efektywną pomoc – podkreśla.

To, w jaki sposób rodzice i otoczenie rozmawiają z dzieckiem o emocjach, ma wielki wpływ na to, jak dziecko radzi sobie z własnymi odczuciami. – Często już 4-latki dorastające w domach, gdzie dużo mówi się o zdrowiu psychicznym i uczuciach, mają większą świadomość i wiedzę o emocjach niż 8- czy 9-latkowie, którzy trafiają do mojego gabinetu z rodzicami unikającymi tego tematu – wyjaśnia psychiatra dziecięcy.

- Dzieci uczą się na zasadzie modelu. Możemy mówić im 10 razy różne rzeczy, ale jeśli sami działamy w inny sposób, to nie oczekujmy od dziecka, że będzie zachowywać się inaczej. Jeśli mały człowiek ma złe wzorce, będzie je naśladować – dodaje.

Małe dzieci obserwują i naśladują

Ekspertka podkreśla, że emocji trzeba się nauczyć. Dzieci dopiero uczą się regulacji własnych uczuć i to zupełnie naturalne, bo mózgi maluchów nie są jeszcze na tyle rozwinięte, żeby reflektować swoje zachowanie i je kontrolować. Oczywiście na to potrzeba czasu, ale dzieci są niczym "gąbki wyższej generacji", które nie tylko chłoną z otoczenia, ale nabierając własnych doświadczeń, uczą się funkcjonować w otaczającym ich świecie.

- Rodzice często nie wiedzą, jak zacząć rozmowę o emocjach. Oczywiście trzeba ją dostosować do wieku i umiejętności dziecka. I tak z 2-latkiem nie usiądziemy przy stole i nie zaczniemy filozofować na temat różnych odczuć, ale gdy wspólnie pobawimy się dowolnymi figurkami, możemy odegrać scenki z życia dziecka, w których maluch odnajdzie najróżniejsze emocje i odkryje, jak sobie radzić w takiej sytuacji. Są także fantastyczne książeczki, które zawierają niewiele tekstu, a poruszają ten niezwykle ważny temat – wyjaśnia lekarka.

Agata Misera podaje przykład sytuacji, którą każdy zna z autopsji. Do domu po pracy przychodzi mama albo tata, który jest bardzo zdenerwowany/a, chodzi z gradową miną i trzaska drzwiczkami od szafek, sycząc, że nie jest zła/y, ale jak domownicy zaraz się nie uspokoją, to będzie. – Można przecież od razu powiedzieć, co się czuje i jak taka osoba zamierza poradzić sobie z zaistniałą sytuacją, np. że zrobi sobie ulubioną herbatę i na 5 minut zamknie się w sypialni, żeby włączyć piosenkę, którą lubi słuchać, a dzięki temu na pewno się lepiej poczuje – opowiada ekspertka.

W ten sposób dziecko uczy się dwóch niezwykle ważnych rzeczy. Po pierwsze, że emocje są normalne - te negatywne również - a po drugie, że można sobie z nimi radzić. Wtedy maluchy są w stanie wypracować pożądane zachowania.

- Dziecko, które rozwija się w takim otoczeniu, jest na zupełnie innym poziomie emocjonalnym niż dziecko, które słyszy: "Nawet się do mnie nie odzywajcie" albo „Najlepiej schodź mi dzisiaj z oczu”. Potem, gdy ktoś zepsuje jego ulubioną zabawkę, zamiast powiedzieć, że go to frustruje i poszukać rozwiązania, dziecko, które nigdy nie rozmawiało o emocjach z rodzicami, będzie postępowało na zasadzie prostej akcji-reakcji w imię zasady "oko za oko, ząb za ząb" – wyjaśnia psychiatra dziecięcy.

Nie bądź "wujkiem dobra rada"

Ze starszym dzieckiem, które jest zdolne do refleksji i abstrakcyjnego myślenia, można rozmawiać o emocjach niezależnie od konkretnej sytuacji. W tym przypadku niepotrzebne są nam już ludziki lego czy figurki zwierząt, a do rozważań można "zaprosić" filozofów i wątek historyczny. Wszystko oczywiście zależy do tego, na jakim poziomie rozwojowym, intelektualnym i emocjonalnym jest młody człowiek.

- Jeśli nastolatek potrafi nazywać emocje, mówić o nich, to powinien być traktowany jak pełnoprawny partner w dyskusji. Będąc dla dzieci jedynie "wujkiem-dobra rada", czyli człowiekiem, który od razu ma rozwiązanie na każdy problem zamiast rozmowy, ani nie zrozumiemy ich świata, ani nie zdołamy im pomóc – zaznacza ekspertka.

- Bo przecież gdy rozmawiamy z przyjaciółmi lub bliskimi, to chcemy być wysłuchani, chcemy poczuć, że ta druga osoba nas rozumie. Dobrym sposobem, by zrozumieć świat nastolatka, jest zasygnalizowanie, że chcemy być jego częścią. Tak po prostu bez oceniania ani "mądrowania się". Wśród nastolatków obecnie królują social media, na których dostępne są różnego rodzaju filmiki, także te dotyczące zdrowia psychicznego. Warto od czasu do czasu wspólnie obejrzeć dostępny tam materiał, porozmawiać o własnych odczuciach czy wspólnie pochylić nad dokumentem albo artykułem rozpatrującym świat emocji – radzi lekarka.

Część rodziców nadal szuka drogi na skróty. Martwiąc się o swoje dziecko, poszukują porady u specjalisty, żaląc się: "Moje nastoletnie dziecko w ogóle nie chce ze mną rozmawiać o tym, jak się czuje".

 - Niestety, jeśli przez 15 lat ten temat nie był poruszany w domu, to trudno oczekiwać od młodego człowieka, że on nagle przyjdzie i opowie o wszystkim, co go trapi. Gdy rodzice nie poświęcają czasu na rozmowy o emocjach, to potem okazuje się, że ich 15-latek jest na podobnym poziomie rozumienia emocji, co dziecko przedszkolne – wyjaśnia specjalistka.

Czerwone flagi w zachowaniu dzieci, których nie można przegapić

Choć tzw. czerwone flagi, czyli zachowania, na jakie powinien zwrócić uwagę rodzic, są różne w zależności od wieku dziecka, zawsze diametralna zmiana zachowania powinna przykuć uwagę opiekunów. W takiej sytuacji warto skonsultować się z ekspertem – psychiatrą dziecięcym, psychologiem albo pediatrą.

Na te zachowania rodzic powinien zwrócić uwagę u młodszych dzieci:

  • nawracające objawy somatyczne takie jak ból głowy, ból brzucha, zmęczenie, rozdrażnienie;
  • całkowita zmiana zachowania - rodzic odnosi wrażenie, że nie rozpoznaje swojego dziecka, które nagle zachowuje się zupełnie inaczej.

Nastolatki funkcjonują w wielu obszarach - mają szkołę, hobby, czas wolny, przyjaciół. Lecz podobnie, jak w przypadku maluchów, wyraźna zmiana w ich zachowaniu, która dotyczy wszystkich obszarów funkcjonowania, może świadczyć o tym, że nastolatek ma jakiś problem, np.

  • wcześniej lubił spędzać czas poza domem, teraz zamyka się w pokoju;
  • uwielbiał spędzać czas na malowaniu, teraz tego unika;
  • był żywy i pobudzony, a nagle stał się spokojny.

- Zaburzenia związane z problemami psychicznymi dotykają zazwyczaj wszystkich obszarów, w jakich nastolatek funkcjonuje. Jeśli jednak zmiana dotyczy tylko jednego z tych światów, to należy dokładnie przyjrzeć się danemu otoczeniu. W obydwu przypadkach warto skonsultować się ze specjalistą – dodaje ekspertka.

Rodzic, który sam nie potrafi regulować emocji, nie da dobrego przykładu

Każdy rodzic popełnia błędy, które najczęściej nie wynikają ze złej woli, bo przecież rodzice chcą dobrze dla swoich dzieci. - Problemem jest to, że pokolenie, które jest obecnie rodzicami, nie miało możliwości uczenia się rozpoznawania, interpretowania i nazywania własnych emocji. Ten temat jest dość świeży społecznie, bo przecież 30-40 lat temu mało kto zastanawiał się nad tym, jak rozmawiać o własnych emocjach, a przede wszystkim o tych dziecięcych – wyjaśnia psychiatra.

- Przez wiele lat nie tylko sama rozmowa o własnych uczuciach, ale i proszenie o pomoc psychiatry albo psychologa, było sprawą niezwykle wstydliwą. Jeśli jako dzieci nie nauczyliśmy się regulować własnych emocji w odpowiedni sposób, a na dodatek zaszczepiono w nas wstyd związany z proszeniem o pomoc specjalistów, to jako dorośli musimy włożyć niezwykle dużo energii w zrozumienie własnych uczuć i tych naszych dzieci – tłumaczy lek. Agata Misera.

Tę trudność doskonale widać w sytuacji, kiedy dziecko będące w stanie całkowitego rozstrojenia nerwowego, słyszy od rodzica, żeby się natychmiast uspokoiło. - Mało tego, dodatkowo jest nagminnie straszone, że jeśli tego nie zrobi, to czekają go przykre konsekwencje. Teraz wyobraźmy sobie, że to nie dziecko, a żona czuje się bezradna i z tej bezsilności płacze, a mąż mówi do niej: "Natychmiast się uspokój, jeśli nie, to nie oglądasz dzisiaj ze mną telewizji!", to brzmi kuriozalnie, prawda? A miliony dzieci na świecie słyszą podobne komunikaty kilka razy dziennie, zamiast uczyć się rozumienia i regulowania własnych uczuć – wyjaśnia.

Wielu rodziców boi się prosić o pomoc ekspertów. Nadal obawiają się osądu, oceny tego, jak wychowują własne dzieci, szargani wyrzutami sumienia, że problemy pociech, to ich wina. Jednak jak zauważa psychiatra dziecięcy, trend ten w ostatnich latach nieco się zmienia. Dziś coraz więcej rodziców szuka pomocy, a część z nich prosi o radę przy najmniejszych trudnościach.

- Coraz więcej rodziców nawet nie próbuje rozwiązywać problemów dzieci na własną rękę z obawy, że mogą zrobić dziecku krzywdę. Powszechnie rodzice coraz bardziej interesują się tematem zdrowia psychicznego. Niestety, część z nich wierzy we wszystkie znalezione informacje i internetowe opinie innych rodziców, a w najmniejszej zmianie nastroju doszukują się depresji, a zadrapaniu, samookaleczenia – tłumaczy lekarka.

To przerażenie sferą emocjonalną i lęk przed zaburzeniami psychicznymi często idzie w parze z nierozumieniem własnych emocji. Rodzice są wówczas zagubieni, a problemy swoich dzieci automatycznie przekładają na swoje własne.

- W takiej emocjonalnej symbiozie ciężko jest znaleźć rozwiązanie czy być wsparciem. Doskonałym przykładem są zaburzenia lękowe. Bardzo rzadko zdarza się, żeby tylko dziecko cierpiało z powodu lęków. Przeważnie mamy do czynienia z rodzinnym lękiem, który z rodziców rozprzestrzenia się na dzieci. Jest to też doskonałe potwierdzenie tego, że dzieci uczą się nie tylko zachowania, ale też sposobu myślenia i widzenia świata właśnie od najbliższych – wyjaśnia ekspertka.

Rodzic, który ma przepracowane własne emocje, potrafi sobie z nimi radzić i je poukładać, jest wielkim wsparciem dla swojego dziecka. – Nawet jeśli jest cholerykiem i często wybucha, to po pierwsze zdaje sobie z tego sprawę, po drugie wie, że te wybuchy są niepotrzebne, krzywdzące, a po trzecie potrafi o tym otwarcie mówić – dodaje.

- To niezwykle ważne by rodzic, kiedy zachowa się nie w porządku wobec dziecka, a takie sytuacje przecież się zdarzają i są naturalne, to obojętnie czy pociecha ma 5 miesięcy, 2, 10 czy 15 lat, należy z nim to omówić. Wytłumaczyć, że np. byliśmy zdenerwowani, nakrzyczeliśmy, ale nie lubimy tego robić i jest nam przykro, ponieważ nawet jeśli jesteśmy źli, nie powinniśmy swoim zachowaniem krzywdzić innych – dodaje.

Bezstresowe wychowanie jest złe?

Stres dotyka każdego i jest poniekąd symbolem dzisiejszych czasów. Ekspertka zwraca uwagę na fakt, że część rodziców za wszelką cenę stara się uchronić dzieci przed stresem. Czy to dobrze? – Takie bezstresowe wychowanie wiąże się z tym, że rodzic próbuje za dziecko załatwić każdy konflikt, każdy problem. Niestety, jest to niezwykle krzywdzące, ponieważ stres jest naturalną reakcją na daną sytuację, to fizjologiczny sposób przystosowania się do niej – tłumaczy.

Psychiatra dziecięcy podkreśla, że takie podejście nie uczy dzieci, jak interpretować konkretne sytuacje i radzić sobie ze stresem, który bez względu na starania rodziców, jest wszechobecnym i niezastąpionym towarzyszem życia.

– Dziecko może nauczyć się radzić sobie ze stresem, tylko poprzez ćwiczenie różnych sposobów i rozumienie mechanizmu stresu. Dziecko musi wiedzieć, że stres stresowi nierówny, że stres pomaga nam osiągać cele i przezwyciężać słabości, ale w zbyt dużym natężeniu może prowadzić do choroby. Tymczasem wielu opiekunów unika nawet używania słowa "stres" w komunikacji z dziećmi, żeby tylko oszczędzić im zmartwień – mówi Agata Misera.

Nawet jeśli powody stresu są różne, to jednak każdy organizm na stres reaguje w podobny sposób. Potliwość dłoni, szybsze bicie serca, ból głowy, suchość ust, to tylko niektóre symptomy stresu. – Jeśli objawy fizyczne są nieprzyjemne, to pamiętajmy, że stres poprawia koncentrację, wyostrza zmysły i pozwala przetrwać kryzys. Także zamiast unikania stresu za wszelką cenę, powinniśmy uczyć dzieci, jak sobie z nim radzić – dodaje.

Badania naukowe potwierdzają, że przewlekły stres, o zbyt dużym natężeniu, prowadzi do licznych problemów fizycznych i psychicznych. – Odczuwanie stresu jest sprawą całkowicie indywidualną i subiektywną. To, w jaki sposób dana osoba radzi sobie z obciążeniem zależny od wielu różnych aspektów. Na naszą odporność na stres składają się czynniki wewnętrzne np. genetyka, mikrobiota jelitowa, układ odpornościowy oraz czynniki zewnętrzne takie jak stabilność finansowa, poczucie bezpieczeństwa czy pomoc rodziny – podkreśla.

- Myśląc o stresie, przeważnie skupiamy się na czynnikach zewnętrznych i próbujemy je optymalizować. Staramy się rozmawiać, uczyć, ćwiczyć pożądane zachowania. To wszystko jest niezwykle cenne i pomocne nie tylko w walce ze stresem, ale i w nauce regulacji emocji w ogóle. Niestety tylko nieliczni zdają sobie sprawę z tego, że to właśnie czynniki wewnętrzne ze składem mikrobioty jelitowej na czele, odgrywają główną rolę w procesie radzenia sobie ze stresem, który przecież jest konglomeratem najróżniejszych uczuć. Oznacza to, że pomijając ten aspekt, odbieramy sobie i dzieciom szanse na fundamentalnie zwiększoną odporność na stres i możliwość efektywnej regulacji emocji – zaznacza specjalistka.

- Logicznym krokiem wydaje się więc próba poprawy składu mikrobioty jelitowej, na taki, który pozwoli na lepsze funkcjonowanie. Za pomocą psychobiotyków możemy wpływać na skład mikrobów w naszym jelicie. Psychobiotyki mają działanie wielokierunkowe. Obniżają poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu we krwi, łagodzą dolegliwości żołądkowo-jelitowe, zmniejszają intensywność lęku i wspierają stabilność nastroju, co jest niezwykle ważne w prawidłowym rozwoju oraz funkcjonowaniu w społeczeństwie – mówi lek. Agata Misera.

Po jakie środki sięgać? - Decydując się na wsparcie ze strony mikrobów, warto sięgnąć po sprawdzone preparaty, które zawierają bakterie o odpowiednich właściwościach, np. Lactobacillus helveticus Rosell®-52 oraz Bifidobacterium longum Rosell®-175 to szczepy, których pozytywne działanie zostało potwierdzone w licznych badaniach naukowych. Trzeba oczywiście pamiętać o tym, że psychobiotyki nie są sposobem na całe zło i w magiczny sposób nie rozwiążą wszystkich problemów, ani z dnia na dzień nie zmienią wzorów zachowania utartych przez lata. Jednak mogą one poprawić nastrój oraz pomóc lepiej radzić sobie z wszechobecnym stresem i być doskonałym wsparciem na wyboistej drodze nauki kontrolowania własnych emocji – zaznacza ekspertka.